Łączna liczba wyświetleń

FACEBOOK

sobota, 30 listopada 2013




DZIECIĘCE SKARBY


Dziś troszkę o dekoracji dziecięcych pokoików, a właściwie o przechowywaniu rzeczy w czymś, co zdobi, a nie tylko ukrywa miliony skarbów, misiów, spineczek, koników, samochodzików, maskotek, kredek i mogłabym tak wymieniać do jutra...
Każde dziecko ma swoje skarby, u nas np. skarbem jest znaleziony w trawie pulsometr... taaa umarłam jak mi dziecko to do domu zniosło, kolejny skarb to "chodząca szczęka" taki bubel z plastiku przyniesiony od dentysty... Ja umieram, a moje dziecko szczęśliwe, że ma tandetną chińszczyznę w domu. Więc trzeba wykombinować jak to ukryć :) Ukryć by dziecko miało frajdę, że ma swoje skarby, a mama szczęśliwa, że nie zabije się wpadając na szczękę w środku nocy. Mi osobiście bardzo podobają się ozdobne kuferki, najlepiej 3 w podobnej tonacji, z podobnym wzorem, albo jakimś łącznikiem. Wygląda to ślicznie, a w środku znajdzie się sporo miejsca, na grzybki, na szczęki, na różne różności z kinder jajek itd. Chyba każda z Was wie o czym mówię :) Generalnie jestem typem pedantki i nie lubię jak wszystko wala się po domu, segreguję więc dziecku zabawki, ale to się doskonale sprawdza, bo jak szukamy elementu Lego, to wiadomo, że będzie w pojemniku Lego, tak więc wiele to ułatwia, póki co dużo chowaliśmy w pudłach z Ikea i naszym poręcznym Expedicie, a teraz gdy Wiktor ma skarbów coraz więcej widzę, że takie walizeczki to idealne rozwiązanie. Na dodatek jest w czym wybierać:



Żródło



Źródło

Źródło

Źródło

Źródło

Źródło

Źródło

Źródło
Źródło

środa, 13 listopada 2013


TADAM!

Królik dotarł w zastraszająco szybkim tempie...




Królik do kupienia tu
Kubek do kupienia tu


KALENDARZ ADWENTOWY


Źródło


Wiem, że dopiero 13. listopada, ale do pewnych rzeczy trzeba się przygotować :) W sumie jedyny kalendarz adwentowy jaki pamiętam to czekoladki, które ukradkiem wyjadałyśmy z siostrą, zamykając tak jakby nikt nigdy do kolejnych numerków nie zaglądał. W mojej młodości były hitem, były pyszne, czekoladowe, oczekiwane i zjadane w oka mgnieniu. Dziś mam problem, znaczy wydawało mi się, że mam dopóki nie zagłębiłam się w temat mocniej. No bo... no bo mamy dietę i czekolada odpada, ale ogrom pomysłów jaki znalazłam mnie powalił. Łącznie z figurkami lego na każdy dzień, co wydaje się mi fajnym pomysłem bo jakoś zachęca dziecko. A że młody wszedł w fazę uwielbienia dla lokomotyw Tomek i przyjaciele, to pomyślałam, że może jakoś by wymiksować mini lokomotywy z łakociami "jadalnymi". Ze względu na koszty i ze względu na ograniczoność Tomkowych przyjaciół :)
A pomysły gdzie ukryć drobne upominki co nie miara. Pomysły oczywiście nie moje, zdjęcia też, ale źródło i czasem sposób wykonania znajdziecie pod zdjęciem. Do dzieła więc!!!!!

Źródo i przepis :)

Źródło


Źródło
Źródło

Źróło

Źródło

Żródło

Źródło

Żródło

Źródło

Źródło
A jak już tak świątecznie, to pokażę Wam co przed momentem do mnie przyszło- cudo, jako zajawka mojej tegorocznej choinki :) Ale o tym więcej bliżej Świąt :)


wtorek, 12 listopada 2013






Ach ech och, czyli mój zachwyt nad Miffy i Nanuk Lamp


Coś kochliwa ostatnio jestem, a może po prostu za dużo rzeczy mi się podoba. Tak jak już wspominałam mój synek ciągle narzeka na tapetę, zastanawiam się czy go po prostu nie drażni, jest lekko psychodeliczna, idąc dalej zastanawiam się czy zwyczajnie jej nie ściągnąć i bawić się w kolejne malowanie... To decyzja raczej nie na dziś, ale w sumie mam już pomysł na nowy design ściany... Tak, tak szatańskie myśli już krążą po główce... No i tak sobie przeglądam ten internet i przeglądam i jakoś mi przyszło do głowy, że napiszę Wam o mojej kolejnej fascynacji prostotą i jej wielkością. 
Lampka Miffy coś pięknego, cena zresztą odzwierciedla jej piękno :) ale jakbym miała te 13 tysięcy miesięcznie i córeczkę to pewnie bym się skusiła, choć taka lampka to pewnie z pół pokoju zajmuje, ale cudna jest w swej prostocie i białości. Jak znalazłam ją w necie to przy okazji objawił mi się miś Nanuk, jest świetny, idealny dla chłopca. A że póki co 13 tysięcy miesięcznie nie zarabiam ( i póki co nic tego nie zapowiada:)) znalazłam tańszą alternatywę, co prawda nie powala aż tak, ani wielkością ani taką fajną "dziecinnością", ale coś nie coś wspólnego jest. Oto i nasz chwilowy środek zastępczy, niebawem do obejrzenia w naszej aranżacji.
Będziemy mieli królika!!!
Pingwin, królik... niedługo będzie cały zwierzyniec :)


Źródło

Źródło

A oto moje dzisiejsze miłości :

Źródło


Źródło

Źródło

Źródło

Źródło

poniedziałek, 11 listopada 2013


Miłość od pierwszego wejrzenia :)

Dziś fotki kuchenne.
Kuchnia "składana" z mebli gotowych, kombinowałam, kombinowałam aż wykombinowałam. Marzyłam o otwartej kuchni, ale idąc po rozum do głowy, a właściwie po przestrzeń szafkową, postawiłam na kuchnię otwartą jedynie na przedpokój. Odkąd pamiętam marzyłam o kuchni w bieli i szarości, mąż nie specjalnie chciał białą... Znaczy ta niespecjalność brzmiała "tylko nie biała" i w sumie to otworzyło mi szufladkę zwaną kompromis... Szarość pozostała, a jakoś spodobały mi się fronty w beżu i stało się. 
I muszę nieskromnie przyznać, że efekt mnie powalił, powalił, ponieważ każdy niemal element wybierałam osobno, biegałam do sklepu z fragmentem podłogi, bo tylko próbnik podłogi był do zdobycia, blatu praktycznie nigdy nie przyłożyłam do frontu bo akurat tego wzornika nie było. Spokojnie mogę powiedzieć, ze wizualizacja powstała w mojej głowie i tam składało się wszystko w całość. Praktycznie jedyną rzeczą, która się nie udała jeśli mogę tak powiedzieć jest kolor ściany, miała być szara, a że szukaliśmy farby zmywalnej to dość to nas ograniczało ostatecznie kolor wpada lekko w fiolet i tu pojawił się problem dodatków. Więc póki co zbyt nie kombinuje, jest zieleń ziół, jest czarny chlebak i jakoś tak w kierunku czerni zmierzam, choć fuksję też bym tu widziała :) W poszukiwaniu dodatków kuchennych natknęłam się na firmę La Shelf i się zakochałam (jakby już nie było w kim się zakochać :)).
Ujęły mnie kolorystyka, prostotą, po prostu swoją skandynawskością, a że styl ten kocham to pokochałam i produkty.
Póki co nie zagościły jeszcze u mnie, ale powoli zmierzam ku temu, mam nadzieję że kolejna odsłona kuchni będzie już właśnie z nimi w roli głównej :)













A oto moje nowe miłości :)))) I kocham ostatnio musztardę i black&white, niemal w każdej konfiguracji :)) Piękne prawda? I takie energetyczne mimo chłodu :)


Źródło

Źródło

Źródło

Źródło

Źródło

Źródło






niedziela, 10 listopada 2013


MISS...


Niby tylko kilkanaście godzin, kilkanaście godzin w pośpiechu, a ja zdałam sobie sprawę jak bardzo tęsknię. Nie wiedziałam, że można tęsknić za zgiełkiem, za tramwajami, a właściwie ich prędkością, za pośpiechem, za zapachem... Za 36 metrami na które narzekałam, że ciasno, że nie swoje... Gdzieś w tej szalonej Warszawie jest kawałek mnie... i pomyśleć, że tak bardzo jej kiedyś nienawidziłam. Nienawidziłam tej dysproporcji między biedą a bogactwem, zapachu na Centralnym, znieczulicy... A przez te 5 lat pokochałam perspektywy, zgiełk, hałas, pośpiech... Ktoś powie, dziewczyno Kraków jest taki piękny... tak na weekend... Nie umiem się przyzwyczaić, inne tempo, niby ludzie bardziej przyjaźni, niby łatwiej się żyje... a ja tęsknię, tam oddycham inaczej, mimo spalin - głębiej... Może przyjdzie taki dzień, że napiszę to samo o Krakowie, a może wrócę szybciej niż myślę :)





wtorek, 5 listopada 2013




EXPEDIT czyli paździerz w bajkowej odsłonie :)))

Natchniona marką Miniio i ich fantastycznym pomysłem na domek postanowiłam napisać o przecudownym wynalazku z Ikea :))) czyli regale Expedit.
Uważam go za wynalazek wszech czasów, kratownica jak to mówi moja koleżanka. Ale z tą kratownica można zrobić niemal wszystko. Ozdobić upiększyć, postawić w pionie, poziomie, zawiesić, przegrodzić, obkleić, udekorować kolorowymi pudełkami. Cud miód :)))

Oto przykładowe aranżacje, które zapadły mi w oko, zdjęcia nie są moje, bo gdzieżbym zmieściła milion expeditów, są z internetu i w miarę możliwości podaję ich źródło. 

Źródło

Żródło


Żródło



Źródło

Źródło

Źródło






Bij zabij, nie pamiętam skąd!!!


Źródło

Żródło


I na koniec absolutne mistrzostwo świata wg mnie :))):

Źródło
Jak widać nadaje się wszędzie, i do dziecięcego pokoju i do salonu, i do sypialni, cy garderoby. Fantastyczna rzecz, która przy minimalnym wysiłku może mieć milion twarzy :) My również posiadamy, ale póki co naszej odsłony nie będzie, ale kiedyś z pewnością, jak nabędziemy kilka bajkowych pudełeczek i nieco uprzątniemy kratownicę :)))
Mam nadzieje, że zachęciłam nawet przeciwników :)))