Łączna liczba wyświetleń

FACEBOOK

czwartek, 3 października 2013


Kreatywna zabawa

Niejednokrotnie pomysłowość mojego dziecka mnie zaskakuje, czasem męczy mnie pół dnia, mamo, mamo pobaw się ze mną, czasem znika i gdy jest za cicho to wiadomo, że coś jest na rzeczy :) Nie mogę jednak pojąć jednego, dwoimy się i troimy by znaleźć zabawkę cud, a często te najbardziej przez nas przesiewane przez sito trafiają w kąt, a te zwykłe, najzwyklejsze są hitem. U nas tak jest z kartonami :) tak, właśnie z kartonami, z kartonu można zrobić wszystko, garaż, samochód, można do niego wleźć i zjeść chrupki można potłuścić i mama się nie denerwuje, w końcu można go bezkarnie ciachać. I tak było podczas przeprowadzki, którą ja wspominam jako koszmar a moje dziecko jako raj na ziemi, mieliśmy istną Kartoninię w domu, niczym Wiewiórkinia z Epoki Lodowcowej. Generalnie u nas najbardziej pożądane są zabawy brudząco- niszczycielskie, oczywiście w kontrolowanej formie. Kochamy babranie się w farbkach, ciastolinie, której po pięciu minutach mamy jeden bury kolor, kochamy ciachać kartony, kartki, rachunki, papiery... Kochamy siedzieć w kartonie i wkładać tam wszystko co znajdziemy na swojej drodze. No Wiktor kocha też wywlekać wszystkie sprzęty z szuflad kuchennych, ale tu już często wkraczam ja i psuję najlepszą zabawę. Ach i wąż ogrodowy to jest to!!!! I konewka!!! I oblewanie wszystkich wokoło to jest zabawa!!! Przy moim pedantyzmie i poczuciu estetyki bywa ciężko, ale powoli się uodparniam...
Czasami jestem w szoku jak niewiele mojemu dziecku potrzeba do szczęścia. I to jest jak powrót do przeszłości, gdy dzieci miały kredę i gumę do skakania, ja miałam swojego kurczaka i jedną lalkę no i siostrę :) Piłam wodę z błotem jako kakałko (tak tak przez ł), moja siostra robiła ze mnie kominiarza, graliśmy z sąsiadami w gumę, jeny teraz co drugie dziecko to jedynak (tak tak, sama nie daję przykładu... :////) siedzący w komputerze albo przed telewizorem, albo rodzice zawożą na języki i milion innych zajęć w wieku 2 lat... Taki powrót do przeszłości niejednemu wyszedłby na dobre. I nie chcę tu powiedzieć, że nauka języków czy rozwijanie pasji jest czymś złym, ale wszystko z umiarem, niech dzieci mają swoje beztroskie dzieciństwo.
Ach i pamiętam ciepły chleb z masłem i solą z piekarni i ciepłe lody, które nam dziadek przywoził ze sklepu... I jadłyśmy je brudnymi rękami i żyjemy... 
Chyba się starzeję, coś mi się na wspominki ostatnio wzięło... może to przez te urodziny :)))












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz